Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek 6 grudnia znajdowała się poza terytorium mojego miasta, nie mówiąc już o byciu poza Polską. Dni w Hiszpanii mijają mi zdecydowanie za szybko i jako, że jakoś tak się dzieje, że nie przewracam tu kartek kalendarza (powinnam zacząć!), o północy zostałam zaskoczona przez mojego chłopaka tym oto podarunkiem:
Calendario de Adviento, czyli kalendarz adwentowy
Dla niewtajemniczonych dodam, że Hiszpanie prezenty i prezenciki dostają dopiero 6 stycznia od Trzech Króli. Moje zaskoczenie nie było jedynie datą, ale też upominkiem samym w sobie. Ukochany słyszał ode mnie o mikołajkowej tradycji i pewnego razu wspomniałam też o kalendarzu adwentowym, który był nieodłącznym elementem mojego dzieciństwa.
Mój hiszpański kalendarz, różni się od tych które dostawałam w Polsce tym, że zamiast czekoladek za papierowymi okienkami znajdują się lentilky (hiszp. lacasitos) lub w niektóre dni, dla odmiany, owocowe dropsy ;-)
Jako, że dziś tutaj wszystko pozamykane z powodu Święta Konstytucji i towarzyszącego mu długiemu weekendowi, przemierzylam pól miasta w poszukiwaniu sklepu całodobowego gdzie ostatecznie zdołałam nabyć w tym wypadku banalną tabliczkę czekolady :( No cóż, za rok się postaram, a teraz zabieram się za prezentowe przygotowania na 24 grudnia!
A Wam, jak minęły Mikołajki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz